• Biblioteka

          • Konkurs recytatorski wierszy Władysława Broniewskiego

          • W 2023 roku nasza szkoła obchodzi 65 lat istnienia. W związku z tym organizujemy konkurs recytatorski wierszy naszego patrona Władysława Broniewskiego.

            Cele:

            • popularyzacja twórczości  Władysława Broniewskiego patrona naszej szkoły,
            • rozwijanie zdolności recytatorskich  uczniów,
            • oswojenie uczniów do występów przed publicznością,
            • prezentacja umiejętności uczniów,
            • umożliwienie rywalizacji w przyjaznej atmosferze.

            Zasady:

            Konkurs jest przeznaczony dla uczniów z klas 1-8 naszej szkoły. W klasach 1-3 wychowawcy wybiorą 1-2 uczniów podczas eliminacji klasowych.

            Z klas 4-8 mogą zgłaszać się wszyscy chętni uczniowie. Zgłoszenia przyjmujemy w bibliotece szkolnej do 18 maja. Uczestnicy przygotują się do pięknej recytacji dowolnego wiersza Władysława Broniewskiego.

            Konkurs odbędzie się pod koniec maja  w bibliotece szkolnej. Dokładną datę podamy później.

            Recytatorów będzie oceniała komisja według następujących kryteriów:

            • dobór tekstu i jego pamięciowe opanowanie,
            • odpowiednie tempo (szybkie, wolne, zmienne),
            • dykcja (poprawność wymowy),
            • stosowanie pauz zgodnie z rytmem, stylem i nastrojem wiersza,
            • ogólny wyraz artystyczny.

            Uczestnicy konkursu z klas 4-8 otrzymają dodatkową ocenę z języka polskiego. Laureaci konkursu otrzymają dyplomy i nagrody, a także będą  mogli wystąpić
             z recytacją podczas festynu – Pikniku Rodzinnego w dniu 03.06.2023 r.

            Uczniowie mogą skorzystać ze zbiorów wierszy dostępnych w bibliotece, z zasobów Internetu lub wierszy zamieszczonych na stronie internetowej naszej szkoły: sp8pruszkow.pl, w zakładce: Nasza szkoła – W szkole -  Biblioteka – Konkursy.

             

             Zapraszamy do udziału w konkursie.

             

             

          • Konkurs

          • Regulamin konkursu czytelniczo-plastycznego

             „Ilustruję wiersze Władysława Broniewskiego - patrona szkoły”

            Cele konkursu:

            - propagowanie czytelnictwa wśród uczniów,

            - promowanie poezji patrona szkoły – Władysława Broniewskiego,

            - kształtowanie wyobraźni plastycznej dziecka i jego wrażliwości estetycznej,

            - utrwalenie umiejętności posługiwania się różnymi technikami plastycznymi.

             

            1. W 2022 roku przypada 125 rocznica urodzin i 60 rocznica śmierci patrona naszej szkoły – Władysława Broniewskiego.

            W 2023 roku będziemy obchodzić 65 rocznicę powstania szkoły.

            W związku z tymi rocznicami zapraszamy chętnych uczniów klas 1 – 8 do udziału w konkursie plastycznym, który polega na wykonaniu jednej pracy do wybranego wiersza Broniewskiego.

            1. Praca może być wykonana dowolną techniką plastyczną, np. rysunek, malarstwo, kolaż, techniki mieszane. Format pracy A-4 lub A-3.
            2.  Powinna być podpisana na odwrocie – imię, nazwisko i klasa, tytuł wiersza Broniewskiego na podstawie którego wykonano pracę.
            3. Wykonane ilustracje należy złożyć:

            -klasy 1 -3 do 20 stycznia 2023 r. w bibliotece szkolnej,

            - klasy 4 -8 do 20 stycznia 2023 r. u nauczyciela plastyki lub w bibliotece.

                   5. Konkurs zostanie rozstrzygnięty przez specjalnie powołaną komisję.

            Wybrane zostaną trzy najlepsze ilustracje z klas 1 -3 i trzy  z klas 4 – 8.

            Mogą być także przyznane wyróżnienia.

            1. Laureaci otrzymają nagrody i dyplomy. Autorzy wyróżnionych prac otrzymają pamiątkowe dyplomy.
            2. Najciekawsze ilustracje wiersza znajdą się na wystawie w czasie obchodów Święta Szkoły.
            3. Zgłoszenie pracy na konkurs oznacza akceptację warunków regulaminu i zgodę rodziców lub opiekunów prawnych na udział ucznia w konkursie.

             

             

                                                                                    

            Władysław Broniewski – patron szkoły

             

            Data i miejsce urodzenia: 17 grudnia 1897 r., Płock

            Rodzice: Antoni Broniewski i Zofia Broniewska, z domu Lubowidzka

            Rodzeństwo:  dwie starsze siostry – Zofia i Janina

            Wykształcenie: w latach 1906-1915 uczył się w płockim gimnazjum; maturę zdał eksternistycznie i dostał się na Wydział Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, ale studia przerwał.

            Żołnierz: w roku 1915, w wieku 17 lat, wstąpił do Legionów Polskich i przyjął pseudonim "Orlik"; walczył w I i II wojnie światowej; został odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyżem Walecznych; w okresie międzywojennym i powojennym zaangażowany w działalność społeczno - polityczną.    

            Twórczość literacka:

            Nieoficjalnie zadebiutował jeszcze w gimnazjum, publikując na łamach wydawanej przez siebie gazetki "Młodzi idą". Oficjalnie działalność poetycką rozpoczął tom wierszy z 1925 r. pt. "Wiatraki".

            Twórczość Broniewskiego zalicza się do nurtu poezji rewolucyjnej. Jednak obok liryki o charakterze społeczno - politycznym, poeta tworzy również piękne wersy oparte o trudne przeżycia osobiste, jak np. cykl trenów "Anka" wydanych po tragicznej śmierci jego ukochanej córki.Bardzo mało znanym jest fakt, iż Broniewski pisał zabawne i pouczające wiersze dla dzieci.Broniewski był też tłumaczem literatury niemieckiej i rosyjskiej, dokonywał przekładów poetyckich (m.in. B. Brechta), a także prozy m.in. F. Dostojewskiego, M. Szołochowa, L. Tołstoja, N. Gogola. 

            Data i miejsce śmierci: 10 lutego 1962 r., Warszawa

            Władysław Broniewski 

            Wiersze dla dzieci 


            Babie lato

            W dzień jesienny pomaleńku
            idzie dziadzio z babuleńką.
            Babcia mówi: “Grzej się, dziadku,
            w ciepłym słonku, w babim latku.”
            “Babuleńko – dziadzio na to -
            spojrzyj, leci babie lato!”
            Leci, leci siwa przędza,
            wiatr nią rzuca, wiatr nią spędza.
            “Włos ci, dziadziu, przyprószyła…”
            “Tobie także, babciu miła…”
            Słonko grzeje. Pomaleńku
            idzie dziadzio z babuleńką.

                                                                

             Na narodziny wnuczki

            Jestem sobie dziadzio maluczki,
            piszę mały wierszyk dla wnuczki:
            po to, żebyś Ewciu, była jak grusza w Płocku
            w ogrodzie mojej Matki,
            kiedy księżyc chodzi o północku,
            taki piękny i dziwny i rzadki,
            zakochany w starej drewnianej dzwonnicy,
            a może w naszym ogrodzie,
            może zresztą w całej okolicy,
            w wiślanej wodzie;
            żebyś była jak konwalie w maju,
            jak grusza w kwietniu,
            jak najcichsza nad strumieniem zaduma,
            jak spojrzenie na Wisłę zza tumu -
            no, i żebyś kiedyś była stuletnia.

             

                                                                                         https://cloud8k.edupage.org/cloud?z%3ADfvMaw22Nlc%2FXLPnGsSQ7F9tPI2hXeUYVaPUh7p8k5%2B0AncGvzHS891u1tI%2Bo1gwVLJ1k7gCNzYudukCFKFd1g%3D%3D

             

              Zegary


            Tiknął-taknął zegar stary:
            “Prześcignęły mnie zegary,
            bo ja z winy złej sprężyny
            spóźniam się o pół godziny.”
            “Tik-tak-tak! – odpowie budzik. -
            Niepotrzebnie się pan trudzi,
            bo mój dzwonek wieści dzionek
            jeszcze wcześniej niż skowronek.”
            “To za wcześnie – mruknie tamten. -
            Przy tym mógłbyś grać kurantem.
            Jam kukułką pięknie dzwonił,
            zanim waćpan mnie przegonił.”
            Tak kłóciły się zegary:
            jeden nowy, drugi stary.
            Wtem zegarek zegarmistrza
            tak z kieszonki im zapiszczał:
            “Tiku-tiku! Tyle krzyku,
            mój staruszku, mój budziku!
            Rację miewam ja, a nie wy,
            bom przyjechał tu z Genewy.
            Nikt mnie za was nie zamieni,
            bo aż siedem mam kamieni!
            Przy tym jestem takiej marki,
            żem zegarek nad zegarki!”
            Gdy tak głosi te przechwałki,
            bęc na ziemię i – w kawałki!
            Tiknął-taknął zegar stary,
            przytaknęły mu zegary…

                    https://sp7zdunskawola.edupage.org/global/pics/iconspro/datetime/clock.png   https://sp7zdunskawola.edupage.org/global/pics/iconspro/datetime/clock2.png   https://sp7zdunskawola.edupage.org/global/pics/iconspro/datetime/clock.png

             

            Pierwiosnek
                        

            Jeszcze w polu tyle śniegu,
            Jeszcze strumyk lodem ścięty,
            A pierwiosnek już na brzegu
            Wyrósł śliczny, uśmiechnięty:

                                       
            Witaj, witaj, kwiatku biały,
            Główkę jasną zwróć do słonka,
            Już bociany przyleciały,
            W niebie słychać śpiew skowronka.

            Stare wierzby nachyliły
            Miękkie bazie ponad kwiatkiem:
            Gdzie jest wiosna? Powiedz, miły,
            Czyś nie widział jej przypadkiem?
            Lecz on, widać, milczeć wolał.


            O czym myślał -któż to zgadnie?
            Spojrzał w niebo, spojrzał w pola,
            Szepnął cicho: -Jak tu ładnie…

             

            Pierwszy motylek


            Pierwszy motylek wzleciał nad łąkę,
            W locie radośnie witał się ze słonkiem,
            W górze zabłądził w chmurkę i w mgiełkę,
            Sfrunął trzepocząc białym skrzydełkiem.
            A gdy już dosyć miał tej gonitwy,
            Pytał się kwiatków, kiedy rozkwitły?
            Pytał się dzieci, kiedy podrosły?
            Tak mu upłynął pierwszy dzień wiosny

             

            Gramy w zielone


            „Proszę o zielone!”
            zaklekotał bociek
            do zielonej żabki,
            co siedziała w błocie.
            Ale mądra żabka
            Prędko myk! pod wodę:
            „Miłe mi, bocianie,
            moje życie młode”.
            Rosły w wodzie modre
            niezapominajki
            i boćkowi rzekły:
            „Znamy takie bajki”
            Chciałbyś żabkę połknąć,
            lecz się obejdź smakiem:
            żabka gra w zielone
            z młodym tatarakiem”

             

            Wakacje

             

            Już wakacje się zaczęły,

            do widzenia szkoło!

            Nie ujrzymy cię przez lato,

            bawiąc się wesoło.

            W kąt czytanki, w kąt rachunki,

            książki i zeszyty!

            Z nami czerwiec, z nami lipiec,

            złotym słońcem szyty!

            A gdy skończą się wakacje,

            jak nam będzie miło,

            że do ciebie, miła szkoło,

            znów się powróciło.

            Kominiarz

             

            Jeśli wierzyć kominiarzom,

            Do kominów czyści włażą,

            Ale potem, już od rana,

            Twarz sadzami uwalana.

            Na ramieniu miotły, sznury,

            Na świat cały patrzą z góry.

            Cały dzień po dachach łażą.

            Dobrze czarnym kominiarzom!

             

            .

             

            W ogródku Zosi

             

            W ogródeczku naszej Zosi
            śliczna róża grzecznie prosi:
            „Wkradł się w grządki perz i chmiel,
            Zosiu, Zosiu, grządki piel!”

            Narcyz krzyczy: „Ledwiem żywy,
            bo ścisnęły mnie pokrzywy!”
            A konwalia: „I ja też,
            bo dokoła rośnie perz!”

            A pokrzywa się rozrosła,
            strasznie dumna i wyniosła:
            „Niech mnie kto próbuje tknąć,
            będę parzyć, będę ciąć!”

            Ale Zosia nie zna strachu,
            po pokrzywach ciachu-ciachu,
            grabki zmiotą chwasty w kąt:
            „A wy brzydkie, precz mi stąd!”

            Potem bierze wodę z beczki,
            leje, leje z koneweczki…
            Znikły chwasty, zniknął kurz,
            ślicznym kwiatkom dobrze już.

             

            Teczka Zosi

             

            Krzyk i hałas

            słychać z teczki:

            „Zróbże, Zosiu,

            porządeczki!”

            Płaczą kredki

            i ołówki –

            połamały

            im się główki.

            Płacze książka

            z wielkim kleksem,

            wstyd mieć w teczce

            taką beksę.

            Guma „Myszka”

            myśli sobie:

            „Ma być czysto?

            Ja to zrobię”.

             

            Wróżby

             

            Na długiej łodyżce

            małe listki.

            Chcesz coś odgadnąć,

            Zerwij wszystkie.

            – Kocha,

            lubi,

            szanuje,

            nie chce,

            nie dba,

            żartuje?!…

            – Listku akacji,

            nie miałeś racji…

            Trzy wierszyki…lokomocyjne…

            Tramwaj
            Tramwaj z rana jest wesoły,
            bo odwozi nas do szkoły.
            Do południa mu się nudzi,
            bo w tramwaju mało ludzi.
            A o drugiej na przystanku
            głośno dzwoni: „Wsiadaj Janku!
            Ale nie skacz do mnie w biegu,
            Bo się może stać coś złego!”
            Dzyń-dzyń-dzyń. Przed domem staje.
            Można lubić i tramwaje.

            Parowóz
            Stoi na szynach ciężka maszyna,
            dymem i parą bucha z komina,
            gwiżdże i syczy, stęka i sapie,
            tłusta oliwa z boków jej kapie.
            To jest parowóz. Po to zrobiony,
            żeby po szynach ciągnął wagony.
            Węgla mu sypią, wody mu leją,
            żebyśmy mogli jeździć koleją,
            zwiedzać dalekie, obce krainy,
            wszędzie dojechać tam, gdzie są szyny.

            Samolot
            W górze, w górze, warcząc śmigłem,
            prując błękit białym skrzydłem,
            mknie samolot tak wysoko,
            że go ledwie dojrzy oko.
            Taki lot – to rzecz wspaniała!
            Ziemia w dole – taka mała.
            Dookoła – blask i błękit,
            Chmurkę – można wziąć do ręki!
            Już odleciał ptak stalowy,
            pospuszczały dzieci głowy,
            ale każde marzy o tym,
            żeby latać samolotem.

             

            Odlot bocianów


            Stadem krążą już bociany
            Ponad wsią rodzinną,
            Odlatują w kraj nieznany,
            Bo im tutaj zimno.

            Słychać klekot ich żałosny:
            – Strach nam srogiej zimy!
            Do widzenia aż do wiosny,
            Wcześniej nie wrócimy!

            Hen, za morze odlatują,
            Tam, gdzie słonko świeci.
            Mogą lecieć – nie popsują
            Gniazd bocianich dzieci

             

            Wiewiórka

            Ruda wiewiórka, ruda wiewiórka
            skacze wesoło z drzewa na drzewo.
            Z chwiejnej gałązki w zieleń da nurka,
            machnie ogonkiem w prawo i w lewo.
            Zeszła na ziemię, nic się nie boi,
            wie, że orzeszki mamy w kieszonkach.
            O, z ręki bierze! O, przy mnie stoi
            chwiejąc puszystym końcem ogonka.
            Nikt jej nie skrzywdzi, nikt jej nie spłoszy
            taka jest śliczna, zręczna i żywa!
            Zjadła orzeszków za kilka groszy,
            na pożegnanie ogonkiem kiwa.

             

            Zbieramy kasztany

            Zbieramy kasztany,
            robimy w nich dziurki,
            a wtedy je można
            nawlekać na sznurki.
            Tak robi się lejce,
            naszyjnik z korali.
            Kasztany, kasztany
            będziemy zbierali.

             

            Jesienny wiatr

            Raz jesienny wiatr
            obiegł cały świat.
            Świstał i szumiał, łamał gałęzie,
            pełno go było tutaj i wszędzie.

            Gniewnie szumiał las:
            „Po coś tutaj wlazł?
            Lepiej byś, wietrze, hulał po polu,
            bo mi tu jęczą sosny, topole.”

            A jesienny wiatr
            pędzi dalej w świat.
            Łamie gałęzie, płoty przewraca,
            ciężka to praca, miła to praca!

            Wreszcie opadł z sił
            i w kominie wył.
            W szparze komina spał mały świerszczyk,
            on to powiedział dzieciom ten wierszyk.

            Jak jesienny wiatr,
            obiegł cały świat.
            Szumiał i świstał, świstał i szumiał,
            bajki w kominie mruczał, jak umiał.

             

            OPATRUJEMY  OKNA

            Po zimowe okna chodźmy na poddasze,
            bo już coraz chłodniej jest w mieszkaniu naszym.
            Okna umyjemy, watą opatrzymy,

            żeby ciepła wata nie wpuściła zimy.

            Nasypiemy piasku, nałożymy waty,
            potem barwną włóczkę ciąć będziemy w kwiaty:
            żółtą i różową, złota i błękitną –

            i włóczkowe kwiaty w oknach nam zakwitną.

            NARTY
            Narty to są zwykłe deski,
            przyczepione do podeszwy.

            A niech no śnieg upadnie,
            pokażemy, jak to ładnie
            zjeżdża się, aż w uszach dzwoni!

            Jak się można bawić, gonić,

            jak się można tarzać w śniegu!
            A gdy ktoś upadnie w biegu,
            też nic złego się nie stanie:

            śnieg – mięciutkie to posłanie.

            WRÓBELKI  ZIMĄ

            Ćwir, ćwir, ćwir, zima biała,
            podwóreczko przysypała,
            w białym puchu cała ziemia,

            nic nie widać do jedzenia.

            Ćwir, ćwir, ćwir, na podwórko
            wyglądamy z gniazdka z dziurką,
            czy na śmietnik dla wróbelków

            nie wysypią kartofelków.

            Choinki

            Choinki, choinki, choinki,
            dla Anki, dla Oli, dla Inki.

            Wyrosły znienacka na śniegu,
            stanęły na placu w szeregu.

            Jak dziwnie! Na placu, wśród miasta,
            zielona gęstwina wyrasta!

            Gdy śnieg ją przyprószy, ubieli,
            i oczom, i sercu weselej.

            Do gwiazdki postoją choinki
            dla Anki, dla Oli, dla Inki.

             

            Wiersze

            Poezja

            Ty przychodzisz jak noc majowa, 
            biała noc, uśpiona w jaśminie, 
            i jaśminem pachną twoje słowa, 
            i księżycem sen srebrny płynie, 

            płyniesz cicha przez noce bezsenne 
            - cichą nocą tak liście szeleszczą- 
            szepcesz sny, szepcesz słowa tajemne, 
            w słowach cichych skąpana jak w deszczu... 

            To za mało! Za mało! Za mało! 
            Twoje słowa tumanią i kłamią! 
            Piersiom żywych daj oddech zapału, 
            wiew szeroki i skrzydła do ramion! 

            Nam te słowa ciche nie starczą. 
            Marne słowa. I błahe. I zimne. 
            Ty masz werbel nam zagrać do marszu! 
            Smagać słowem! Bić pieśnią! Wznieść hymnem! 

            Jest gdzieś radość ludzka, zwyczajna, 
            jest gdzieś jasne i piękne życie. 
            Powszedniego chleba słów daj nam 
            i stań przy nas, i rozkaż - bić się! 

            Niepotrzebne nam białe westalki, 
            noc nie zdławi świętego ognia - 
            bądź jak sztandar rozwiany wśród walki, 
            bądź jak w wichrze wzniesiona pochodnia! 

            Odmień, odmień nam słowa na wargach, 
            naucz śpiewać płomienniej i prościej, 
            niech nas miłość ogromna potarga. 
            Więcej bólu i więcej radości! 

            Jeśli w pięści potrzebna ci harfa, 
            jeśli harfa ma zakląć pioruny, 
            rozkaż żyły na struny wyszarpać 
            i naciągać, i trącać jak struny. 

            Trzeba pieśnią bić aż do śmierci, 
            trzeba głuszyć w ciemnościach syk węży. 
            Jest gdzieś życie piękniejsze od nędzy. 
            I jest miłość. I ona zwycięży. 

            Wtenczas daj nam, poezjo, najprostsze 
            ze słów prostych i z cichych - najcichsze, 
            a umarłych w wieczności rozpostrzyj 
            jak chorągwie podarte na wichrze.

             

            Anka

            Anka, to już trzy i pół roku,
            długo ogromnie,
            a nie ma takiego dnia, takiego kroku,
            żebym nie wspomniał o mnie:

            o mnie, osieroconym przez ciebie,
            i choć twardość sobie wbijam w łeb,
            nie widzę cię w żadnym niebie
            i nie chcę takich nieb!

            Żadna tu filozofia
            sprawy tej nie zgładzi:
            mojej matce, mojej siostrze było: Zofia,
            i jakoś czas na to poradził.

            A ja myślę i myślę o tobie
            po przebudzeniu, przed snem...
            Może ja jestem coś winien tobie? -
            bo ja wiem.

            Na Powązkach ośnieżona mogiła,
            brzozy coś mówią szelestem...
            Powiedz, czyś ty naprawdę była,
            bo ja jestem...

             

             

            Ulica Miła 

            Ulica Miła wcale nie jest miła.

            Ulicą Miłą nie chodź, moja mila.

            Domy, domy, domy surowe,

            trzypiętrowe, czteropiętrowe,

            idą, suną, ciągną się prosto,

            napęczniałe bólem i troską.

            W każdym domu cuchnie podwórko,

            w każdym domu jazgot i turkot,

            błoto, wilgoć, zaduch, gruźlica.

            Miła ulica.

            Miła ulica.

             

            Na ulicy Miłej jest zakład pogrzebowy,

            obok jatka i sklepik z balonem wody sodowej,

            naprzeciwko - klinika lalek, naprawa parasoli...

            Perspektywa rzeźnickim nożem przecina oczy. To boli.

            Jezdnią, po kocich łbach, trąbiąc pędzi pogotowie,

            to pod trzynastym powiesił się fryzjer, który miał źle w głowie:

            czytał powieści detektywne, chciał zostać aktorem,

            wiecznie coś deklamował albo śpiewał piskliwym tenorem.

            Moja mila, ty nie wiesz, jak źle

            ulicą Miłą błąkać się we mgle,

            niosąc bezdomne marzenie i nie napisany wiersz.

            No, powiedz, miła czy wiesz?

            To nie była dusza fryzjera, to był anioł prawdziwy,

            jak z trampoliny wzbił się z ulicznej perspektywy,

            leciał na białych skrzydłach i ponad każde podwórko

            rzucał bawiącym się dzieciom jedno bialutkie piórko,

            dzieci piórka anielskie rączkami chwytały, chwytały,

            a wtedy z ciemnego nieba spadł śnieg anielsko biały.

            Ludzie, ludzie, ludzie wieczorni gorliwie dreptali piechotą,

            anioł zniknął, dzieci posmutniały, zostało błoto.

            W nocy nad ulicą Miłą - gwiaździsta ospa.

            W nocy na ulicy Miłej - rozpacz.

            i wiele troski zobaczysz, mila, przechodząc miastem,

            ale najwięcej na ulicy Miłej pod numerem trzynastym.

            W suterenie pogrzeb.

            Niedobrze.

            Na parterze płacze wdowa po fryzjerze.

            Na pierwszym piętrze - plajta, komornik. A na drugiem

            służąca otruła się ługiem.

            Na trzecim piętrze rewizja - mundurowi, tajniacy.

            Na czwartym czytają "Kurier Warszawski" - "poszukiwanie pracy".

            Na poddaszu dziewczyna dziecko dwudniowe zabiła.

            Miła ulica.

            Ulica Miła.

             

            Na ulicy Miłej ani jedno drzewko nie rośnie,

            na ulicy Miłej - w maju! - ludzie nie wiedzą o wiośnie,

            ale cały rok hula perspektywa łysych gazowych latarni,

            łbem waląc w mur cmentarny.

            Moja miła, ja tą ulicą nie chodzę,

            choćby mi było po drodze.

            Nawet kiedy do ciebie się śpieszę,

            nie idę ulicą Miłą,

            bo kto wie, czy się tam nie powieszę.

             

            ** (Miasto kochane, piękne...)

            Miasto kochane, piękne,
            rośniesz,
            twoje kontury, prawie że miękkie,
            wiosną uwiośnisz.

            Jak wiele trudu, miasto kochane,
            trzeba,
            żeby zalepić każdą twą ranę
            kawałkiem chleba

            od ust odjętym chętnie, o! chętnie
            po to,
            ażeby było
            pięknie
            ponad naszą robotą.

            Warczą warsztaty, dymią kominy,
            płynie Wisła...
            Nasza Warszawa! Nasze czyny!
            My potrafimy zmartwychwstać!

             

            Bagnet na broń

            Kiedy przyjdą podpalić dom,
            ten, w którym mieszkasz - Polskę,
            kiedy rzucą przed siebie grom
            kiedy runą żelaznym wojskiem
            i pod drzwiami staną, i nocą
            kolbami w drzwi załomocą -
            ty, ze snu podnosząc skroń,
            stań u drzwi.
            Bagnet na broń!
            Trzeba krwi!

            Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
            obca dłoń ich też nie przekreśli,
            ale krwi nie odmówi nikt:
            wysączymy ją z piersi i z pieśni.
            Cóż, że nieraz smakował gorzko
            na tej ziemi więzienny chleb?
            Za tę dłoń podniesioną nad Polską -
            kula w łeb!

            Ogniomistrzu i serc, i słów,
            poeto, nie w pieśni troska.
            Dzisiaj wiersz - to strzelecki rów,
            okrzyk i rozkaz:
            Bagnet na broń!

            Bagnet na broń!
            A gdyby umierać przyszło,
            przypomnimy, co rzekł Cambronne,
            i powiemy to samo nad Wisłą.

             

            Kwiaty w pokoju

            Kwiaty w pokoju? -
            źródło niepokoju.
            Chciałoby się widzieć na przykład kaczeńce
            albo niezabudki nad bardzo pięknym strumieniem
            i przychodzi jakiś mędrek: "A czy kaczeńce - to szczęście?..."
            i zrzędzi nad moim sumieniem.

            A niechże on się dowie,
            niechże się zastanowi,
            że Wisła płynie,
            że ja kwiaty i wodę kocham,
            że jak ich nie widzę,
            to szlocham.

            Rysunek

            Ziemio moja, droższa od innych,
            nie śpię, szukam wspomnień dziecinnych,
            bazgrzę niezręcznie i na papierze
            dom się pojawia, płoty, ganki,
            bzy pachnące w majowe ranki,
            i wśród trawnika konwalie świeże –
            kwiaty mej matki w dniu jej imienin –
            ławka, gąszczem bzu opleciona,
            dąb, co od wieków nic się nie zmienił
            i błogosławiąc wznosi ramiona.
            Czemu słyszę dominikański
            dzwon, co dzwonił na Anioł Pański?
            Głowa słońca tonie już w Wiśle…
            Mały chłopiec – o czym ja myślę?
            – o narcyzach? o wildze na gruszy?…
            Bije siedem wieczornych uderzeń,
            grusza biało płatkami prószy,
            rośnie stary dom na papierze…

            Czemu, czemu tak smutno duszy?

             

            ———————————————————————————-
            Mazowsze
            II

            Równino mazowiecka,
            rozpostarta szeroko,
            po tobie błądzi moje serce dziecka
            i męża oko.

            Z Tumskiej spoglądam Góry
            na Królewski Las,
            zaciera jego kontury
            czas.

            Mokradła i kaczeńce…
            Dawno to było temu.
            Myśli już nie dziecięce i nie młodzieńcze.
            Czemu?

            Starzeję się, jak płocki dąb,
            silny podobnie,
            z czasem i z losem ząb za ząb,
            i nie podchodźcie wy do mnie!

            A kiedy runę, to na tę ziemię,
            którą kocham,
            i ciebie, pieśni, też pogrzebiemy
            z ostatnim szlochem.

             

            ———————————————————————————-
            Dzwon w Płocku

            Dzwon za poległych pod Warną
            bił dziewięć razy.
            Królowi się zmarło,
            wojsku się zmarło,
            a dzwon bił dziewięć razy
            o zmierzchu.

            Płynęła Wisła do Dobrzynia,
            rude słońce lizało fale po wierzchu,
            czerniały lasy sosnowe,
            szarzała mazowiecka równina,
            stał Zamek Mazowiecki,
            stała świątynia.

            Tak działo się setki lat,
            słyszeliśmy to ja i mój dziad,
            pod kasztanami za Tumem
            braliśmy zmierzch do ręki,
            jak świętojański kwiat.

            A dzwon płynął olbrzymią chmurą,
            górą,
            dziewięć razy
            i setki lat.

            Czegóż nas nauczyły wieki,
            wsłuchanych w dźwięk daleki?
            Trwać!
            jak pod Warną,
            i żeby tutaj się zmarło.

             

            ———————————————————————————-
            Najbliższa ojczyzna

            Nad ranem to już nie wiadomo,
            co robić z liryką rzewną,
            należałoby iść do domu,
            a jestem w domu, na pewno.

            Więc sny? I znów jestem w Płocku,
            i znów konwalie (psiakrew),
            a w Radziwiu kaczeńce i jaskry
            i o świcie, i o północku

            Należałoby pójść do Brwilna
            albo do Łącka.
            Sprawa nie bardzo pilna,
            ale tam taka łączka,

            taka łączka, gdzie pachną storczyki
            nad jeziorem przecudnie modrym,
            gdzie czeremcha naprawdę dzika,
            gdzie fale, takie mądre,

            przybliżają się, żeby je kochać
            jak córeczkę…
            Pójść dalej, jeszcze trochę,
            nad rzeczkę,

            a tam małże, ślimaki, pijawki
            i kity trzcin, i wodne lilie.
            Przejrzę się w stawku
            przez chwilę:

            przeżyłem łąkę i las sosnowy,
            i jezioro, i Płock, i Wisłę…
            Ojczyzno moja, znowu, znowu
            kocham i myślę.

             

             

             

             


                                    

             

    • Kontakty

      • Szkoła Podstawowa nr 8 w Pruszkowie, ul. Obrońców Pokoju 44
      • 227586893
        telefony komórkowe Szkoły: 500 641 804; 500 641 796
      • ul. Obrońców Pokoju 44
        05-800 Pruszków
        Poland
      • W czasie ferii oraz wakacji szkoła jest czynna dla interesantów
        w godzinach 8:00 - 14:00.
        W piątki interesantów nie przyjmujemy - jest to dzień wewnętrzny placówki.
        Numer konta: 8512 4063 80 1111 0010 8653 0674
    • Logowanie